39,9. Przystojniak z pierwiastkiem chaosu na twarzy

  

  

Autor: Monika Rakusa  

Wydawnictwo: WAB, Luty 2008

Seria: Z Miotłą

ISBN: 978-83-7414-389-9 

Liczba stron: 216

39,9 to książka dziwna… napisana dobrze, a jednak trochę nudna. Ze świetnymi obserwacjami na temat świata, ale z dziwnie denerwującą narratorką. Przez pierwsze 80 stron brnęłam jak przez zaspę – lubię śnieg, ale akurat w takiej formie mnie męczy.

Potem zrobiło się lepiej, ale mimo wszystko do końca książki zastanawiałam się czy 39,9 to dobra powieść. Bo dobra, ale…  no właśnie, ALE. Co śmieszniejsze, tego ALE do tej pory nie udało mi się okreslić. To sytuacja typu: poznaję teoretycznie świetnego faceta, ale w praktyce nie ma między nami chemii. Albo: tak, bardzo przystojny, ale z jakimś pierwiastkiem chaosu na twarzy.

Opis na okładce nastawił mnie na innego typu doznania: pamiętnik, czterdziestolatka, depresja, oryginalne przemyślenia… wszystko jest, ale (znowu to „ale”) mimo naprawdę świetnych momentów, tej książce brakuje spójności; mimo głebokich przemyśleń – głębi. Moje pierwsze zastrzeżenie to forma: nie jestem pewna, czy pamiętnik był w tym wypadku najlepszym wyborem poczynionym przez autorkę. Bo tak naprawdę książka ma dwa wątki – życie codzienne bohaterki i jej zmagania z przeszłością (tutaj chodzi głównie o trudne relacje z matką i próby analizy swojego żydowskiego pochodzenia). I kiedy życie codzienne pasuje do pamiętnika „jak ulał” to częśc wspomnieniowa już nie, szczególnie, że obie sa ze sobą wymieszane w sposób niekonsekwentny (na przykład seria przemysleń o przodkach i nagle fragment o feriach zimowych). Możliwe, że do niektórych taka forma przemawia, niestety do mnie nie. Mam wrażenie, że książce zrobiłoby lepiej gdyby została podzielona na dwa niezależne utwory.

Dodatkowo, zwyczajnie nie polubiłam narratorki, a w twórczości „pamiętnikarskiej” to chyba kluczowy czynnik sukcesu. Ciężko czyta się wyznania kogoś, kogo nie darzy się zbytnią sympatią, a co więcej, – kiedy ten ktoś jeszcze w dodatku nas irytuje. Narratorka jest osobą inteligentną, ma mądre przemyślenia i błyskotliwe uwagi, a zachowuje się nielogicznie, dziwnie, a niekiedy – w moim skromnym odczuciu – głupio. Ma się wrażenie, że dwie osoby wyłaniają nam się z tej opowieści – i nie jest to klasyczny Doktor Jeckyll i Mister Hyde – ale dwie różne, niedopasowane do siebie intelektualnie kobiety.

Po dwóch tygodniach, kończąc już inną książkę, zorientowałam się, że nie doczytałam kilku ostatnich stron „39,9”. I jakoś w ogóle mi to nie przeszkadza, co chyba nie jest najlepszą rekomendacją dla tej powieści.

Daję 4 na 6. Nie dlatego, że chcę. Muszę, bo mimo mojej niechęci, przyznaję, że książka napisana jest dobrze.

2 Komentarze

  1. To pierwsza książka, którą czytał mój DKK i powiem szczerze, miałem bardzo podobne odczucia. Do tego stopnia, że w końcu nic o niej nie napisałem 🙂

  2. Bazyl, ja to przez pewien czas myślałam że cos ze mna nie tak, bo wszędzie tylko peany pochwalne na temat tej pozycji. Okazuje się jednak, że nie jestem sama 🙂


Comments RSS TrackBack Identifier URI

Dodaj komentarz